- Home
- Informacje
- Górnictwo vs rząd – kopalnie i strajki
Górnictwo vs rząd – kopalnie i strajki
Jak co roku, również i dziś jesteśmy świadkami kolejnej wrzawy w obronie śląskich kopalń. Media praktycznie cały czas mówią nam o kolejnych rokowaniach i protestach. Jednocześnie słychać coraz więcej głosów nawołujących do zamknięcia nie tylko kilku, ale najlepiej wszystkich zakładów wydobywczych. Z drugiej strony pojawiają się górnicy, którzy wciąż walczą o swoje miejsca pracy i godne zarobki. Niestety sytuacja największej na terenie Unii Europejskiej firmy wydobywczej jest coraz gorsza. Przeanalizujmy jak do tego doszło…
Dzisiejszym problemem śląskich kopalń jest brak rentowności. Niestety, pomimo że wszyscy to wiedzą, nikt tak naprawdę nie wie jak poradzić sobie z tym problemem. Z jednej strony słyszymy okrzyki „Złodzieje!”, których nie sposób nie usłyszeć podczas jakiejkolwiek górniczej manifestacji. Z drugiej strony, osoby powiązane z obecną ekipą rządzącą wyzywają protestujących od nierobów, chamów itd. Tymczasem wina leży jak zwykle pośrodku. Kopalnie wydają się dziś zamierzchłym pracodawcą, którego metody prowadzenia przedsiębiorstwa zatrzymały się gdzieś w epoce późnego Gierka. Trzeba postawić sprawę jasno – utrzymując górnicze przywileje, relatywnie wysokie wynagrodzenia i jednocześnie nie zmniejszając stanu załogi (zarówno pracowników fizycznych, dozoru i administracji), nie ma szans aby dalej prowadzić ten biznes. Matematyka jest w tym wypadku okrutna – wg danych polskiego rządu, do każdej tony węgla wydobytej przez spółki będące pod kontrolą państwa trzeba dopłacić aż 32 złote.
Oczywiście niskie ceny węgla i wiążące się z nimi straty są wywołane przez nadpodaż tego surowca. Wprawdzie, MAE – Międzynarodowa Agencja Energetyczna podaje, że popyt na węgiel pomimo wprowadzenia ograniczeń w emisji CO2 będzie wzrastał w stosunku rocznym aż o 2, 1 procent, jednakże – jak informuje w swoim raporcie – zwiększy się również podaż, która zbilansuje ewentualny zysk i utrzyma ceny na podobnym (bądź minimalnie wyższym) poziomie. Niestety, węgiel na światowym rynku zaczyna być wypierany przez paliwa przyszłości (np. przez gaz łupkowy) a duże gospodarki takie jak USA czy Chiny znacząco zmniejszają jego zużycie.
Powodem takiej a nie innej sytuacji w polskim górnictwie są też nietrafione decyzje rządu. Okazuje się, że jedynym sposobem na uzdrowienie naszych kopalń staje się ich likwidacja bądź tzw „wygaszanie”, co w pewnym sensie wiąże się ze zlikwidowaniem zakładu. Szkoda, bo idąc przykładem chociażby kopalni Silesia, możliwe jest uzdrowienie przedsiębiorstwa i zrestrukturyzowanie go w ten sposób, aby przyniósł on dochód. Oczywiście w tym wypadku decyzje mogą nie być na rękę większości pracowników, jednak w dobie kilkunastoprocentowego bezrobocia lepiej zachować pracę, niż cały czas żądać podwyżek i przywilejów.
Zmniejszenie popytu na polski węgiel (również na rynku wewnętrznym) jest również spowodowane sprowadzaniem go z zagranicy (głównie z Rosji). Już teraz więcej węgla sprowadzamy aniżeli sami sprzedajemy na rodzimym rynku. Co więcej, węgiel ze Wschodu jest nie tylko tańszy, ale dorównuje jakościowo naszemu. Rozwiązaniem byłoby wprowadzenie (chociażby czasowego) embarga na sprowadzany węgiel, co byłoby znakomitą odpowiedzią na embargo nałożone na polskie owoce.
Podsumowując, jeśli chcemy mówić o uzdrowieniu polskiego górnictwa, musimy zacząć od jego skutecznej restrukturyzacji. Niestety na Śląsku (całkiem słusznie) pojęcie to stało się synonimem likwidacji kopalń. Restrukturyzacja musi mieć na celu uratowanie zakładu drogą reform ekonomicznych. Z przykrością muszę stwierdzić, że w dłuższej perspektywie również i te najlepsze kopalnie zostaną przeznaczone do zamknięcia – z tym że nie nastanie to za rok czy dwa lata, lecz za 10 – 20 lat. Kredyty zaciągane na spłacenie bieżących zobowiązań nie przyniosą żadnego rezultatu, lecz jeszcze bardziej pogrążą Kompanię Węglową a w dłuższej perspektywie może i JSW.